"Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie" F. Moccia

Miłość - uczucie, które dla każdego człowieka w pewnym momencie życia staje się celem samym w sobie. 
Jedni poznają ją bardzo wcześnie. Inni czekają na nią całe życie. Miłość do dzieci, rodziców, chłopaka, męża... ale również ta do świata, ludzi, zwierząt, książek itp. Niestety nie każdy poznaje jej smak i płynące z niej szczęście. Jedno jest jednak pewne - gdy miłość pojawia się w naszym życiu wypełnia je po brzegi i staje się najważniejsza. To, czy ma sens, czy jest realna i niesie tylko dobre emocje wielokrotnie schodzi na drugi plan. Wierzymy, że miłość pokonuje wszystkie przeciwności, ale czy to prawda?

Wszyscy dobrze wiemy, że o miłości można pisać godzinami. Ostatnio "sięgnęłam" po miłość opisaną              na kartach książki Frederico Moccia "Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie". Znacie? Możliwe... bowiem najnowszą pozycją nie jest.  Książka ta pod oryginalnym tytułem "Scusa ma ti chiamo amore" ukazała się w Mediolanie w 2007 r. Wydanie polskie w przekładzie Anny Niewęgłowskiej pojawiło się na polskim rynku rok później.

Czy książka warta jest uwagi czytelnika? Czy warto się przy niej zatrzymać?

Gdy kupowałam tę książkę robiłam to z przekonaniem, że czeka mnie kilka wieczorów z typowym 'romansidłem'. Nastawiałam się na poznanie dwojga ludzi, których połączy irracjonalne uczucie.
Ludzi, dla których pojawiające się przeciwności będą nic nieznaczącą przeszkodą - bo przecież i tak będą razem... I jak? Oczywiście miałam dużo racji. Zakończenia całej historii oczywiście nie zdradzę, żeby nie odbierać kolejnym czytelnikom frajdy z wgryzania się w historię bohaterów...

Czy siedemnastoletnia Niki, która zupełnym przypadkiem spada na Alexa, jak grom z jasnego nieba, odmieni już na zawsze jego życie? Pewnie tak. W końcu Alex ma 37 lat, pracuje w agencji reklamowej i chwilę temu rzuciła go ukochana Elena. Czy tylko mi wydaje się, że wchodzenie w jakąkolwiek bliższą relację z 20 lat młodszą kobietą, ba! nastolatką! licealistką! nie jest codziennością?

Książka ukazuje zderzenie dwóch światów - świata dorosłych i nastolatków. Poznamy Fale, nastoletnie przyjaciółki, różniące się od siebie, a jednocześnie pokazujące jak beztroskie, czasami bezmyślne może być życie. Poznamy dorosłych, którzy odrzucili marzenia, oddali się codziennej pracy i zagubili w tym wszystkim siebie i wolność.

Czytając tę książkę miałam co chwilę odmienne do niej nastawienie. Raz miałam jej dość, a następnego dnia niecierpliwiłam się "co będzie dalej".

Muszę niestety przyznać, że w książce pojawiały się chwile, gdy autor wyraźnie 'przesadzał' w opisach przez co wielokrotnie sam się w nich gubił. Zaznaczę, że nie dokonywałam wnikliwej analizy, nie robiłam notatek, tylko oddawałam się lekturze - często zmęczona całym dniem pracy. Mimo to, co kilka kartek rzucały mi się w oczy niewielkie rozbieżności - taka zabawa w "znajdź różnicę"? 
Nie da się ukryć, że autor jest z zawodu scenarzystą - co więcej - wiele fakt ten tłumaczy :)

Podsumowując - myślę, że książka znajdzie zwolenników i przeciwników. Jestem wręcz pewna, że znajdą się osoby, które po kilku stronach odłożą ją z wielkim zawodem na bok, a także takie, które pochłoną ją całą w jeden dzień...

Do której grupy Ty będziesz się zaliczać...? Bardzo jestem ciekawa :)

Komentarze

instagram

Copyright © Recenzowane.pl